Parzyszek: Zasłużyliśmy na to zwycięstwo

18
paź

- Z pewnością było to emocjonujące spotkanie, w którym kibice przez pełne dziewięćdziesiąt minut byli cały czas z drużyną. Wiedzieliśmy, że do samego końca będzie trudno, ale zasłużyliśmy na to zwycięstwo - powiedział Piotr Parzyszek, strzelec dwóch bramek dla Niebiesko-Czerwonych.

W profesji napastnika działa zasada, że jak już się odblokuje, to potem zdobywa gole serią?

- Powtarzałem to kilkukrotnie, że do strzelenia bramek potrzebne są sytuacje. W meczu z Wisłą ich nie brakowało. Dwie z nich udało mi się wykorzystać, a szkoda tylko, że ta trzecia bramka nie wpadła. Po oddaniu strzału byłem przekonany, że to również będzie gol, ale jednak piłka poszła obok po odbiciu się od słupka. Kończyłem tę akcję podejrzewając, że sędzia gwizdnie spalonego. Szkoda, że nie weszło.

To był mimo wszystko trudny mecz. Emocje rosły stopniowo, a Wisła do samego końca walczyła, by wywalczyć choćby remis.
- Wiadomo, że w Krakowie nie gra się łatwo. Z pewnością było to emocjonujące spotkanie, w którym kibice przez pełne dziewięćdziesiąt minut byli cały czas z drużyną. Wiedzieliśmy, że do samego końca będzie trudno. Kiedy dopuściliśmy do strzelenia bramki na 1-2, Wisła uwierzyła i jeszcze mocniej zaatakowała. Później była czerwona kartka, choć w pierwszym momencie sędzia gwizdnął karnego. Nawet to nie uspokoiło meczu.

Bramka kontaktowa dla Wisły wprowadziła trochę nerwowości, co krakowianie momentalnie starali się wykorzystać...
- Wyraźnie uwierzyli w siebie. Niesieni jeszcze dopingiem na tym stadionie dali z siebie pełny gaz. Ruszyli na nas pełną mocą, ale potrafiliśmy się temu przeciwstawić. Dopisało też nam trochę szczęścia, ale myślę, że zasłużyliśmy na to zwycięstwo.

Paradoksalnie ta czerwona kartka nie osłabiła Wisły, a jeszcze bardziej zdeterminowała rywali do pościgu?
- Nie pomogła nam, ale myślę, że gdybyśmy wykorzystali tę kontrę, gdzie wychodziliśmy czterech na jednego, to zamknęlibyśmy mecz. Ta ewentualna bramka dopiero osłabiłaby przeciwnika... Często bywa tak, że drużyna grająca w osłabieniu w ostatnich piętnastu minutach rzuca wszystko, co ma, by odmienić losy rywalizacji. Wówczas ta różnica i gra w przewadze jednego zawodnika są niewidoczne.

Dzięki tym emocjom i dynamicznej grze, trudno będzie zarzucić coś temu spotkaniu...
- Obie drużyny chciały grać w tym meczu w piłkę, to na pewno. Uważam, że Wisła Kraków jest bardzo dobrą drużyną, której problemem są kontuzje. Jej zawodnicy są dobrze poukładani i gdyby miała do dyspozycji pełną kadrę, z pewnością byłaby dużo wyżej w lidze.

W tym meczu było chyba wszystko...
- Podyktowanie karnego, VAR, zmiana decyzji, czerwona kartka, bramki... Z całą pewnością ten, kto zdecydował się w piątkowy wieczór obejrzeć mecz Piasta z Wisłą, nie żałował swojego wyboru.

Obie drużyny przystąpiły do rywalizacji szczególnie zmotywowane ze względu na akcenty żałobne?
- Na przebieg spotkania to nie wpływa tak bardzo. Oczywiście przed meczem czuję się tę szczególną atmosferę, jest refleksja, bo to jest specyficzny moment, ale kiedy wybrzmi już ten pierwszy gwizdek, to wchodzimy w inną rzeczywistość i odcinamy się od wszystkiego.

Czy którąś z bramek była dedykowana jubilatowi Gerardowi Badii?
- Ja myślę, że jako drużyna, całe to zwycięstwo chcielibyśmy dedykować naszemu kapitanowi.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA