Konczkowski: Rywalizacja pomoże drużynie

11
wrz

- To nie będzie tak, że od razu dostanę miejsce w składzie. Będę musiał o nie walczyć. Podniosę trochę rywalizację, ale to wpłynie jedynie korzystnie na drużynę - powiedział Martin Konczkowski, który powoli wraca do treningów z pełnym obciążeniem po kontuzji kostki.

Doznałeś kontuzji w meczu z ŁKS-em. Od tego momentu minęło już kilka tygodni, ale chyba na samym początku było dużo strachu?

- Tak, to prawda. Na początku nie wyglądało to za wesoło, ponieważ nie mogłem w ogóle stanąć na tej nodze. Od razu musiałem chodzić o kulach, bo nie byłem w stanie ruszać stopą, więc na pewno było trochę strachu. Uspokoiłem się dopiero, kiedy lekarz postawił diagnozę i powiedział, że nie ma złamania. Miałem jednak uszkodzone więzadło w kostce... Nie było tragicznie, ale to wcale nie była krótka przerwa od treningów.

Jak piłkarze podchodzą do takich urazów? Wiadomo, że chcą wrócić jak najszybciej, ale z tyłu głowy muszą pamiętać, aby nie przeszarżować...
- Dokładnie tak. U mnie było podobnie, bo od pierwszego dnia robiłem wszystko, żeby jak najszybciej wrócić. Przez dziesięć dni nie obciążałem stopy i chodziłem w bucie ortopedycznym. Codziennie przyjeżdżałem do klubu na zabiegi, a część sprzętu wziąłem nawet do domu, aby wykorzystywać każdą wolną chwilę. Starałem się, aby z mojej strony wszystko było w stu procentach profesjonalnie. Nie śpieszyłem się jednak, bo noga musi być w pełni wyleczona, żebym mógł uczestniczyć w treningach.

Wspomniałeś, że pojawiałeś się codziennie w klubie, więc nadal mogłeś "czuć" szatnię i byłeś blisko drużyny.
- Tak, dokładnie tak było, a co więcej - kontuzjowani przychodzą dużo wcześniej na zbiórkę niż reszta drużyny. Praktycznie cały czas spędzałem w gabinecie fizjoterapeutów, a w późniejszym czasie na siłowni, ale wiadomo, że widywałem się z innymi zawodnikami, więc kontakt z szatnią był.

Przez ten czas sporo się w tej szatni zmieniło, prawda?
- No tak. Do klubu przyszło kilku nowych zawodników, a do grona kontuzjowanych dołączyli Olek Jagiełło, Marcin Pietrowski i Kuba Czerwiński, więc w pewnym momencie zrobiło się ciasno w gabinecie fizjoterapeutów. (śmiech) Cieszę się, że to już praktycznie za mną i mam nadzieję, że niedługo będę w stu procentach zdrowy.

Masz już za sobą trening w pełnym obciążeniu?
- Tak, we wtorek trenowałem z drużyną. Mieliśmy go po wolnym, więc to były zajęcia wprowadzające. W środę również zamierzam trenować na sto procent, więc zobaczymy jak to będzie wyglądać. Czasami wydaje się, że wszystko idzie świetnie i noga nie boli, ale przy strzale czy kontakcie z przeciwnikiem, coś mogę jeszcze odczuć... Wtedy okaże się, czy mogę robić wszystko na pełnych obrotach, czy potrzebuję jeszcze kilku indywidualnych treningów.

W jednym z wywiadów można było przeczytać, że twoim celem jest powrót na spotkanie z Rakowem. Myślisz, że jest to realne?
- Tak, jak najbardziej. Bardzo chciałbym wrócić nawet na mecz z Cracovią, ale zdrowie jest najważniejsze, więc nic nie będziemy robić na siłę.

Jak zapatrujesz się na ponowną rywalizację o skład?
- Nie trenowałem przez dłuższy okres, a drużyna dobrze wygląda, więc to nie będzie tak, że od razu dostanę miejsce w składzie. Będę musiał o nie walczyć. Podniosę trochę rywalizację, ale to wpłynie jedynie korzystnie na drużynę.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA