Kirkeskov: Wyszedłem ze strefy komfortu

18
lis

- Cieszę się, że opuściłem Danię i wyjechałem za granicę. Dzięki temu mogłem nauczyć się nowych języków i poznać różne kultury. To było dla mnie bardzo dobre, ponieważ wyszedłem ze swojej strefy komfortu i nauczyłem się innych rzeczy. Zarówno w piłce, jak i poza nią - przyznał Mikkel Kirkeskov. Obrońca Piasta Gliwice w długim wywiadzie opowiedział o sobie, komentarzach w internecie oraz problemach z nazwiskiem.

Jak się czujesz w Gliwicach? Zaadaptowałeś się już?

- Na początku było trudno, ale teraz jest już bardzo dobrze. Przez ten czas mogłem dokładnie poznać wszystkich w drużynie. Przyjaźnimy się, a to bardzo mi pomaga. Przyjechałem do Gliwic sam, więc dzięki znajomym i przyjaciołom mogę czuć się tutaj zdecydowanie lepiej.

Twoja rodzina była już w Gliwicach?
- Tak, moja dziewczyna i rodzina często przyjeżdżają w odwiedziny. Staramy się wtedy zwiedzać Gliwice oraz inne miasta. Bycie piłkarzem wiąże się z tym, że pomiędzy treningami i meczami bywa dużo wolnego czasu, więc cieszę się, kiedy do mnie przyjeżdżają. Czasami może być ciężko, gdy jest się w innym kraju, ale mimo braku rodziny czuję się tutaj bardzo dobrze. Dzięki przyjaciołom mogę codziennie wyjść z domu, rozmawiać z ludźmi i robić różne ciekawe rzeczy.

Rodzina dobrze się tutaj czuła?
- Tak, bardzo im się podobało w Gliwicach. Jest tutaj kilka interesujących miejsc, które można zobaczyć, a po za tym świetnie się tutaj spaceruje. Ponadto, w okolicy jest wiele ciekawych historycznie miast, które można zwiedzić, między innymi Kraków, Oświęcim czy kopalnia soli w Wieliczce. Moją rodzinę ciekawią takie rzeczy, więc chętnie tu przyjeżdżają.

Wspomniałeś o swojej dziewczynie... Czym się ona zajmuje?
- Ukończyła studia, a teraz pracuje w dużej firmie w Aarhus, skąd pochodzimy. Dzięki temu może dużo podróżować, bo raz jest w jednym miejscu, a po kilku miesiącach przenosi się w inne. Mamy nadzieję, że kiedyś w końcu się „zgramy” i zamieszkamy razem.



Jak oceniasz swoją boiskową formę?
- Na początku było trudno. Piast przegrywał i był nisko w tabeli. Zostałem wprowadzony do zespołu i od razu miałem mieć wpływ na grę drużyny. Dawałem z siebie wszystko, ale nie było łatwo, bo musiałem poznać kolegów i styl, którego wymaga od nas trener. Teraz jest zdecydowanie lepiej i czuję się pewnie w tym, co robię. Spędziłem trochę czasu w klubie, a to mi pomogło. Wiem, że zawodnicy obok mnie znają, a ja znam ich. To bardzo potrzebne.

Trzeba przyznać, że przez ten czas zrobiłeś krok do przodu...
- Tak myślę. Mam jeszcze rezerwy i wiem, że mogę zrobić kolejny postęp. Codziennie ciężko pracuje i robię wszystko, co w mojej mocy, aby być lepszym zawodnikiem.

Drużyna również zanotowała progres...
- To prawda. W poprzednim sezonie późno dołączyłem do zespołu, ale myślę, że teraz - po naszych wspólnych doświadczeniach - mamy bardzo mocną mentalność. Wszyscy się dobrze znamy i wiemy, co każdy z nas chce zrobić w danej sytuacji. Bardzo się wspieramy i walczymy jeden za drugiego.

Kibice chwalą cię za twoje ostatnie występy. Jak do tego podchodzisz?
- To bardzo miłe. Jednak kiedy nie wygrywamy, to nie mogę być z siebie zadowolony... Tak było między innymi w Płocku, gdzie nie mieliśmy szczęścia i zasługiwaliśmy na zwycięstwo. Myślę, że w meczu z Wisłą Kraków zagrałem dobrze. Zawsze jednak oczekuję od siebie więcej. Za każdym razem chcę dawać z siebie więcej i grać lepiej dla zespołu. Czuję, że mam jeszcze pewne rezerwy i dopiero gdy je osiągnę, to będę mógł być usatysfakcjonowany.

Czytasz komentarze w internecie?
- Nie, ponieważ opinie w internecie często się zmieniają...

Jest w tym dużo prawdy. Nie czytasz tego, ale co sądzisz o złośliwych komentarzach i hejcie w internecie?
- Wydaje mi się, że powinno być miejsce dla wszystkich ludzi i ich opinii. Oczywiście mam na myśli wyłącznie konstruktywną krytykę. Jeżeli ktoś może powiedzieć coś, co pomoże, to chętnie z tego skorzystam. Co innego hejt... Jeżeli o to chodzi, to jednym uchem wlatuje, a drugim wylatuje. Tak jest z tym u mnie. To idzie to złym kierunku i takie komentarze mogą źle wpłynąć na młodszych zawodników. Nie wiem czy zniszczyć to odpowiednie słowo, ale czasami może to mieć na nich bardzo duży oraz negatywny wpływ. Młodsi piłkarze mogą szybko zamknąć się w swojej skorupie i już nie funkcjonować, tak jak dawniej...



Zmieńmy trochę temat... Opowiedz o swoich poprzednich klubach.
- Przed przyjściem do Piasta dwa lata grałem w Norwegii, a dokładniej w Aalesunds FK. Wcześniej przez półtorej roku byłem zawodnikiem Odense BK oraz Aarhus GF, gdzie spędziłem tam ponad dziesięć lat i wchodziłem do dorosłej piłki. Cieszę się, że opuściłem Danię i wyjechałem za granicę. Dzięki temu mogłem nauczyć się nowych języków i poznać różne kultury. To było dla mnie bardzo dobre, ponieważ wyszedłem ze swojej strefy komfortu i nauczyłem się innych rzeczy. Zarówno w piłce, jak i poza nią.

Rozegrałeś kilkanaście spotkań w młodzieżowej reprezentacji oraz dwa towarzyskie w dorosłej kadrze, ale zapytam tylko o jeden mecz. Chodzi o ten pomiędzy Danią U-21 a Macedonią U-21... Co tam się stało?
- To był szalony mecz. Pamiętam, że musieliśmy wygrać to spotkanie... Prowadziliśmy 6-1 i chcieliśmy iść za ciosem. Dlatego też lekko się otworzyliśmy i rywale strzelili nam cztery bramki. Nie wiem dokładnie, co się stało. (śmiech) W trakcie mojej kariery nie wydarzyło się nic podobnego.

Pewnie nie pamiętasz czasów, kiedy Dania zdobyła mistrzostwo Europy, ale czy w twoim kraju wciąż o tym mówią?
- Tak, można powiedzieć, że cały czas. W 2015 roku powstał nawet film na ten temat (Sommeren '92 - przyp. red.).

Myślisz, że jesteście w stanie powtórzyć ten sukces w najbliższej przyszłości?
- Nie wydaje mi się. Dania to mały kraj i cieszymy się z każdego awansu na turnieje mistrzowskie. Zawsze jednak wierzymy, że uda nam się osiągnąć duży sukces, ale moim zdaniem szybko to niestety nie nastąpi.

Pamiętasz swojego idola z dzieciństwa?
- Jasne, że tak. Był nim Roberto Carlos.

No tak, nie mogło być inaczej. Lewy obrońca...
- Moim drugim idolem był John Arne Riise i miałem ogromną przyjemność występować z nim w jednej drużynie. On pochodził z Aalesund i wychował się w tym zespole. Po latach wrócił, aby zakończyć tam karierę.

Musiałeś rywalizować z nim o miejsce w składzie na pozycji lewego obrońcy?
- Nie, na całe szczęście on występował wtedy w pomocy.

Pamiętasz może swój pierwszy mecz z dzieciństwa, który widziałeś na żywo na trybunach?
- Tak, ale nie do końca byłem tam w roli kibica. Razem z kolegami z drużyny młodzieżowej mogliśmy wyprowadzać zawodników pierwszego zespołu. Na tym samym stadionie później sam zadebiutowałem.

Kiedy pokochałeś piłkę nożną?
- Wydaje mi się, że miałem wtedy 12 lat.

Kto miał na ciebie największy wpływ?
- Oczywiście moja rodzina. Uprawiałem wiele sportów: siatkówka, pływanie, badminton... W wieku 12 lat zdecydowałem się jednak na grę w piłkę nożną.

Co byś robił, gdybyś nie był piłkarzem?
- Trudne pytanie. Szczerze, nie mam pojęcia. W czasach, gdy rozpoczynałem swoją piłkarską karierę w ogóle nie miałem planów. Teraz myślę, że mógłbym pracować w nieruchomościach.

A co po karierze?
- Nie mam planów. Moja dziewczyna chce mnie za to zabić. (śmiech) W tym momencie skupiam się tylko na piłce nożnej. Kocham to robić i nie mogę myśleć o innych rzeczach. Nie wiem, co będzie za dziesięć lat...



Co lubisz robić poza piłką nożną?
- Lubię dużo podróżować. Mogę wtedy zobaczyć wiele ciekawych miejsc i spróbować różnych potraw.

Jakie jest najlepsze miejsce, w którym byłeś? A co chciałbyś jeszcze zobaczyć?
- Ogromnie podobało mi się na Sri Lance. To bardzo piękny kraj i na pewno nigdy go nie zapomnę. Natomiast chciałbym zobaczyć Machu Picchu, ale takich miejsc, w które chciałbym pojechać, jest prawdopodobnie milion. Niestety nie ma na tyle czasu...

Ostatnie pytanie... Nazywasz się Mikkel Kirkeskov Andersen, ale na koszulce masz jedynie Kirkeskov. Dlaczego zdecydowałeś się właśnie na to?
- Tak właściwie to nie ja o tym zadecydowałem. Kiedy w moim pierwszym klubie robili nadruk na koszulkę, to wzięli po prostu pierwszą część. Nikt nie pytał mnie o zdanie i nie mogłem wybrać. Później już tak zostało... W każdym zespole mnie o to pytają.

Andersenów jest dużo, więc może lepiej, że masz inaczej na koszulce...
- Możliwe, bynajmniej nie jestem jednym z wielu. (śmiech)



Biuro Prasowe
GKS Piast SA