Czerwiński: Jestem cierpliwy i proszę o cierpliwość

09
paź

- Kontuzje to moment do refleksji, przeanalizowania tego wszystkiego, na co wcześniej nie było czasu. To także moment, w którym człowiek jeszcze mocniej pracuje, by jak najbardziej efektywnie i jak najszybciej wrócić do zdrowia oraz treningów - opisywał Jakub Czerwiński, który drobnymi krokami wraca do zdrowia po kontuzji i operacji mięśnia czworogłowego uda.

Pytanie podstawowe i najważniejsze, jak się czujesz?

- Nie wiem czy odpowiedź "dobrze" będzie na miejscu. Wiem, że każdego dnia robię progres oraz czuję, że wracam. Zostało mi jednak ponad dwa miesiące rehabilitacji i dochodzenia do pełnej sprawności. Za około dwa tygodnie będę miał kontrolę w Barcelonie i liczę, że usłyszę wtedy dobre wiadomości oraz dostanę zielone światło. Dopiero wtedy będę mógł w pełni obciążać nogę i na dobre odbudowywać mięsień czworogłowy.

To jest taki najtrudniejszy moment dla piłkarza? Czas, w którym musi pracować każdego dnia o to, by powrót był jak najszybszy i najpełniejszy...
- Myślę, że tak. Kontuzje to moment do refleksji, przeanalizowania tego wszystkiego, na co wcześniej nie było czasu. To także moment, w którym człowiek jeszcze mocniej pracuje, by jak najbardziej efektywnie i jak najszybciej wrócić do zdrowia oraz treningów. Oczywiście, nie na początku. Badania oraz czas spędzony w gabinetach lekarzy i fizjoterapeutów nie jest tak trudny jak sama rehabilitacja w siłowni, a także powrót chorej nogi do sprawności.

Jak wygląda życie kontuzjowanego piłkarza? Najbardziej widoczna różnica jest taka, że zdrowy gra, a zawodnik z urazem nie. Ale różnic jest dużo więcej, prawda?
- Mamy w regulaminie zapisane, że kontuzjowany musi stawić się w klubie jeszcze godzinę przed zbiórką wszystkich zawodników, którzy są w pełni zdrowi. Przychodzę do klubu dwie godziny przed treningiem. Mam zabiegi, ćwiczenia i zajęcia z fizjoterapeutami, a na siłowni odbywam swoja jednostkę. Do tego dochodzi jeszcze basen.

Jak ważne w tym czasie jest wsparcie kolegów z zespołu i rodziny?
- Bardzo ważne. Myślę, że rodzina ma największe znaczenie w początkowej fazie po kontuzji. Kiedy usłyszy się diagnozę, to trzeba się oswoić z myślą, że ta pauza będzie dłuższa niż można było pomyśleć. Zresztą, rodzina zawsze odgrywa bardzo dużą rolę. Teraz, kiedy moja rehabilitacja wkracza w najtrudniejszy moment i czeka mnie jeszcze więcej pracy, to wyrozumiałość żony względem wykonywania obowiązków domowych musi być wysoka.

Co już się wydarzyło od początku kontuzji?
- Na samym początku robiliśmy badania i przechodziliśmy konsultacje lekarskie. Nie chcieliśmy mieć tylko jednej opinii, dlatego też zaczerplęliśmy wiedzy w kilku źródłach i wybraliśmy tę najlepszą. Po wylocie do Barcelony uznaliśmy, że właśnie tam przeprowadzimy operację, która była konieczna. Zabieg odbył się przy dużej pomocy Piasta, za co chciałbym mocno podziękować. Zostałem w Hiszpanii przez kilkanaście dni, ponieważ chciałem, aby lekarz miał mnie jeszcze "na oku". Po powrocie do Gliwic chodziłem o kulach przez około cztery tygodnie i w ogóle nie obciążałem nogi. Pojawiałem się w klubie i wykonywałem ćwiczenia rozpisane przez naszych fizjoterapeutów. Dzięki temu wiedziałem, co mogę, a czego jeszcze nie powinienem robić. Chętnie przychodziłem do klubu, ponieważ chciałem "czuć" szatnię, bo brakowało mi tego podczas pobytu w Hiszpanii. 

Przez cały ten czas napływają pytania i życzenia zdrowia od kibiców dla ciebie. Wszyscy pamiętają jak ważną jesteś postacią... Co chciałbyś im powiedzieć?
- To miłe i budujące. Ja również otrzymuję mnóstwo wiadomości z zapytaniami. Cieszę się, że tak jest, ale ostatnie wyniki pokazują, że nie ma ludzi niezastąpionych. Mamy fantastyczny zespół i piłkarzy na wyrównanym wysokim poziomie. Ktokolwiek gra, daje z siebie wszystko i tych braków nie da się odczuć aż tak bardzo. Ja jestem cierpliwy i także proszę o cierpliwość. Chciałbym wrócić, jak najszybciej, ale wszystko trzeba robić z głową, dlatego też nie chcę niczego deklarować.

Wspomniałeś o wynikach drużyny... Jak z perspektywy trybun oceniłbyś ostatnie zwycięstwo z Legią Warszawa?
- Muszę przyznać, że stresowałem się przed tym meczem. Buzowało we mnie dużo emocji. Kiedyś byłem piłkarzem Legii, więc z pewnych powodów było to dla mnie "szczególne" spotkanie. Oglądałem je z perspektywy trybun i oczywiście liczyłem na emocje również jako kibic. Jestem zawodnikiem Piasta, więc liczyłem na pozytywny wynik swojego zespołu i tak też było. Drużyna spisała się na medal i pokazała, że cały czas jest mocna. Oczywiście, nie będziemy wszystkiego wygrywać, trzeba podejść do tego z chłodną głową, ale liczę, że tych zwycięstw będzie dużo. 

A jak możemy podsumować to wszystko, co sportowego wydarzyło się w lidze do tej pory? Nie ma zdecydowanego lidera, a stawka jest bardzo wyrównana...
- To prawda. W poprzednich sezonach często zdarzało się tak, że drużyna z dołu tabeli urywała punkty faworytom i zespołom z czołówki. Zbliżamy się do półmetka rundy zasadniczej i widać, że tabela jest bardzo wyrównana. Na ten moment niczego nie można być pewnym. Na tym etapie poprzednich rozgrywek Piast był wysoko, ale to Lechia przez większość czasu zajmowała pozycję lidera. Dopiero wiosna i runda finałowa pokazały kto był najlepszy. Teraz też nie patrzymy w tabelę, tylko koncentrujemy się na zdobywaniu punktów w każdym kolejnym meczu. W dalszym ciągu chcemy ciężko pracować i zamierzamy, aby Okrzei ponowanie stała się naszą twierdzą.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA