Smuda: Realizuję to, co chciałem osiągnąć jako piłkarz

21
sty

- Nie żałuję swojej decyzji o odstawieniu grania w piłkę na dalszy plan. Skupiłem się na edukacji i trenowaniu... Dzisiaj mogę osiągnąć wszystko to, co chciałem osiągnąć jako piłkarz. Spełniam się w tym w zupełności - powiedział trener Mateusz Smuda, który w rozmowie z piast-gliwice.eu przybliżył aspekty pracy z bramkarzami.

Zacznijmy może od cytatu. Wie pan, co Grzegorz Lato powiedział kiedyś na temat bramkarzy?
- Nie, nie. Co takiego?

"Nie ma dobrych bramkarzy. Są tylko źle trafieni".
- Z całym szacunkiem do Grzegorza Laty, ale ja się z tym nie zgodzę...

Skąd bierze się takie deprecjonowanie pozycji bramkarza. Na ustach wszystkich jest Cristiano Ronaldo, Lionel Messi... No dobrze, jest też Manuel Neuer, ale kiedy ostatnio bramkarz otrzymał Złotą Piłkę?
- Myślę, że podobnie jest w innych dyscyplinach sportu. Najlepszym koszykarzem nie zostaje najlepiej zbierający czy broniący gracz. Zawsze to jest ten, który zdobywa najwięcej punktów. To oni są na ustach wszystkich, są najbardziej medialni. Myślę, że w dzisiejszych czasach pozycja bramkarza nabiera coraz większego znaczenia. Niejednokrotnie to właśnie golkiper decyduje o losach meczu. Podobnie jest w piłce ręcznej czy hokeju.

Pan to mówi, jako specjalista, ale wychodzi jednak, że wartość bramkarzy jest zaniżana. To przez nieznajomość tematu?
- W branży filmowej jest tak, że jeden aktor jest bardziej popularny od drugiego. Nie dlatego, że źle gra, ale być może dlatego, że występuje w bardziej popularnych serialach czy filmach i łatwiej jest go sprzedać. Wiadomo, że jak nasza drużyna zdobywa bramkę to cały stadion wiwatuje. Natomiast jeśli chodzi o obronę, to nawet, gdy w ostatniej minucie obronimy rzut karny, to nie ma takiej euforii, jak przy golu. Bo mimo wszystko, to przeciwnik miał piłkę, a nastawienie kibiców jest wyczekujące, więc trudno wtedy o wielką euforię.

Chociaż przypomnijmy sobie ubiegły sezon i wyjazdowy mecz z Wisłą Kraków. W ostatniej minucie Jakub Szmatuła obronił rzut karny wykonywany przez Pawła Brożka, a cały sektor gości oszalał z radości.
- Tak, ale to była ostatnia akcja meczu. To nieco inaczej. Wtedy jest bohaterem, ale tylko na chwilę. Podobnie sytuacja ma się z konkursami rzutów karnych, wówczas to bramkarze są głównymi bohaterami widowiska. To jest najbardziej znamienny moment.

Podczas akcji zdarzają się momenty, że bramkarz broni groźny strzał lub łapie piłkę zmierzającą w okienko. Tutaj jest zatrzymana gra i cały stadion patrzy na dwóch aktorów - strzelca i broniącego.
- To jest własnie ten moment. Jeśli zdobywamy bramkę, to trybuny mają czas, żeby się cieszyć. Spiker podkręca atmosferę, a nazwisko strzelca można powtarzać kilka razy z rzędu. Natomiast, gdy bramkarz obroni niesamowity strzał to często gra toczy się dalej, więc nie ma nawet chwili na celebracje czy brawa. Super sprawa, jeśli kibice zaczynają skandować nazwisko golkipera, gdy to wychodzi od nich, a nie od spikera. To dla bramkarzy duża nagroda.

Czy taki moment bronienia groźnego strzału można porównać do momentu, gdy napastnik zdobywa bramkę?
- Zdecydowanie tak. Radość z każdej złapanej piłki jest ogromna. Im jest trudniejsza do obrony tym większa adrenalina. Taka skrajna sytuacja - przeciwnik ma akcję sam na sam, ale bramkarz broni i idzie kontra, po której my strzelamy gola. Kibic nie ma nawet szansy ucieszyć się z udanej obrony bramkarza, a bohaterem zostaje strzelec gola. Ale tak to już jest.

Jak ważna w zawodzie bramkarza jest głowa?
- Trzeba zacząć od podstaw. Współpracując z trenerem Jarosławem Salachną stworzyliśmy "piramidę" umiejętności bramkarza. Idąc od dołu - podstawą jest technika, następnym poziomem jest motoryka, później umiejętności taktyczne. Prawie na szczycie znajduje się właśnie psychika. To właśnie ona jest kluczowa i weryfikuje prawdziwe umiejętności - te boiskowe, a nie treningowe. Jeśli bramkarz posiada wszystkie te wymienione cechy, to można o nim powiedzieć, że jest zawodnikiem kompletnym. 

Da się wyłapać takiego zawodnika o odpowiedniej mentalności czy trzeba go "stworzyć"?  
- Bardzo mocno do piłki nożnej wkracza psychologia i coraz więcej bramkarzy pracuje z psychologiem. Na zachodzie to norma, ale w Polsce jeszcze mało kto chce o tym mówić. Na pewno więc da się to wytrenować. Obserwowałem młodych zawodników, którzy pracują z psychologiem i zauważyłem, jakie następują zmiany. Nie chodzi tylko o odporność psychiczną, ale przede wszystkim o koncentrację i utrzymywanie jej przez 90 minut.

Są różne mecze... W jednym bramkarz musi bronić kilkanaście strzałów do przerwy, a w drugim tylko dwa przez całe 90 minut. W takich sytuacjach to właśnie psychika odgrywa kluczową rolę?
- Kazdy jest inny. Wróćmy do "piramidy" umiejętności bramkarza. Dzięki niej możemy stworzyć profil zawodnika. Chcemy, aby był doskonały technicznie, czyli musi mieć opanowane chwyty, piąstkowania, wybicia, pady i grę nogami itp. Kolejną rzeczą jest motoryka, dlatego że sama technika nic nie daje, jeśli gracz nie jest szybki, zwinny, skoczny i silny. Wciąż jednak nie będzie pełnowartościowym zawodnikiem jeśli nie będzie znał podstaw taktyki gry na tej pozycji, nie będzie potrafił się odpowiednio ustawić w bramce w zależności od sytuacji na boisku oraz nie będzie czytał gry. Natomiast nawet, gdy ma technikę, motorykę i jest świetny taktycznie, to jeśli nie ma odpowiedniej psychiki, żeby stanąć między słupkami, udźwignąć ciężar gry i sprzedać to w meczu, to nie można nazwać go kompletnym bramkarzem. Wielu zawodników, którzy ciężko pracują na treningach i mają opanowane trzy elementy, "ginie" właśnie przez stres i nieumiejętność zachowania koncentracji na odpowiednim poziomie. 

Zadam trudne pytanie. Czy takim bramkarzem, który miał wszystko, ale w pewnym momencie "nie miał" głowy jest Jakub Szmatuła?
- Trudno mi teraz na ten temat mówić, ponieważ musiałbym przez cały ten czas z nim pracować. Nie umiem ocenić, jak Kuba zachowywał się wcześniej. Wiem z relacji od innych trenerów, że miał momenty, w których spalał się podczas meczów. Nie wiem jednak z czego to mogło wynikać. Od momentu rozpoczęcia z nim pracy twierdzę, że jest pewnym siebie zawodnikiem, potrafiącym kontrolować emocje nawet w najbardziej stresowych momentach. Nigdy widziałem w nim strachu. Cieszę się, że przyszło nam pracować z Kubą w najlepszym okresie w jego dotychczasowej karierze.

Obserwuję jego karierę od prawie dziesięciu lat i muszę powiedzieć, że na treningach zawsze miał "wszystko". Śmiało można stwierdzić, że był bramkarzem doskonałym jak na polskie warunki, ale dopiero teraz to udowodnił.
- Ktoś może mieć apogeum swojej odporności psychicznej w wieku 17 lat, a im jest starszy tym popełnia więcej błędów. Ktoś inny potrzebuje więcej czasu. Wie, że ma duże umiejętności i wysoko stawia sobie poprzeczkę. Nie potrafi tego jednak pokazać, gdyż spala się podczas meczu. Trudno jest mi dokładnie powiedzieć dlaczego. Jedno jest pewne - każdy bramkarz musi mieć zaufanie trenera. Jak już wspomniałem wcześniej - od momentu rozpoczęcia pracy z Kubą twierdzę, że jest pewnym bramkarzem. 

Czyli nie zauważył pan przemiany, jaką przeszedł Jakub Szmatuła? W momencie rozpoczęcia współpracy był taki jaki jest w tej chwili?
- Dokładnie tak. Zauważyłem natomiast, że Jakub z każdym rozegranym meczem staje się lepszym bramkarzem.

On często sam opowiada, że przeszedł taką przemianę.
- Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć. Może nasze drogi się zbiegły w dobrym momencie. Wiem jedno - gdy przyszedłem do klubu i zobaczyłem jak Kuba gra w rezerwach to postawiłem sobie za cel, aby przeniósł to wszystko co ma na poziom Ekstraklasy. Cieszę się, że się udało. Wzajemne relacje z drużyną, a w szczególności kolegami bramkarzami oraz ze mną - trenerem, zaufanie pierwszego szkoleniowca i to, że Kuba wszystko sobie poukładał w głowie - to wszystko ma znaczenie. Nawet to co się dzieje w życiu prywatnym ma wpływ na karierę zawodnika.

No właśnie. Na pewno jego życie prywatne również się ustatkowało, urodziła mu się córka. Może nabrał większego dystansu do swojego zawodu, bo są przecież rzeczy ważniejsze niż piłka nożna?
- Z tego co wiem, Kuba wielokrotnie mógł być przemotywowany. Wtedy najczęściej popełnia się błędy. W takim momentach chce się za dobrze, a powinno się skupić na tym, co się potrafi i co należy wykonać w jak najprostszy i zarazem skuteczny sposób. Gdy zaczyna się za dużo myśleć to reakcje są spóźnione i nienaturalne. Teraz Kuba tego nie ma.

A jak się pan czuje, jako trener najlepszego bramkarza Ekstraklasy? Jakie to było uczucie, gdy Kuba wyszedł podczas gali odebrać nagrodę i wymienił pana jako jedną z osób, które mu pomogły?
- To było wzruszające. Nie powiem, że łzy nie poleciały mi z oczu, bo jakaś się zakręciła (śmiech). Cieszę się, że Kuba potrafił docenić pracę i wkład innych osób w jego sukces.

Piękne było również to, że podziękowania od Kuby otrzymali także Dobrivoj Rusov oraz Rafał Leszczyński. Z kolei z ich strony również można było usłyszeć, że rywalizacja dobrze na nich wpływa i świetnie się czują we współpracy z panem. Jak się udało osiągnąć taką symbiozę? To nie jest łatwe, przecież grać może tylko jeden.
- To zależy przede wszystkim od samych bramkarzy. Oni tworzą atmosferę, w której ze sobą rywalizują. Moją rolą jest podnoszenie ich umiejętności i stworzenie uczciwych zasad walki o miejsce w bramce. Każdy z nich chce grać, ale najważniejsze jest dobro zespołu. Ważne jest, aby każdy z nich czuł się ważny i wspierał drugiego. Nad tym mocno pracowaliśmy. Ci, którzy nie grali chcieli pokazać na treningach, że są lepsi od Kuby i to było bardzo fajne. To również zmuszało go do jeszcze większej pracy. Dziś ponownie mamy taką sytuację, że o miejsce w bramce rywalizują z Jakubem Szmatułą Dobrivoj Rusov i Kuba Freitag. Jestem pewien, że zrobią wszystko, aby udowodnić trenerom, że zasługują na grę w pierwszej jedenastce. To świetni bramkarze.

Wspomniał pan o cechach dobrego bramkarza, m.in. o czytaniu gry czy grze nogami. Na obozie w Kravare Dobrivoj Rusov zagrał w gierce, jako zawodnik z pola. Muszę powiedzieć, że on posiada wszystkie wcześniej wymienione przez pana umiejętności gry nogami. Poradził sobie w niej doskonale.
- Tak musi grać nowoczesny golkiper. W szkoleniu dzieci i młodzieży wskazane jest, aby bramkarz jak najczęściej uczestniczył w grze z zawodnikami z pola. Pokazują to statystyki. Dzisiaj około 70% pracy bramkarza podczas meczu to jest właśnie gra nogami.

Czy to ze względu na to, że piłka nożna się rozwija?
- Tak, zmienia się sposób gry. Bramkarze przebiegają coraz większe dystanse. Na najwyższym poziomie są to nawet 3 kilometry, a Neuer pewnie przebiega jeszcze więcej.

Czy to właśnie Manuel Neuer wyznacza trendy czy on się najszybciej adaptuje do nowych wymogów piłki nożnej?
- Myślę, że z nim jest podobnie jak z Cristiano Ronaldo i Lionelem Messim. Neuer potrafi więcej niż przeciętni zawodnicy i zdecydowanie wyróżnia się na ich tle. Świetnie to pokazuje, a inni próbują go naśladować. Oczywiście, taktyka gry w piłkę nożną się zmienia i wymusza na bramkarzach taką umiejętność, ale on w zasadzie doprowadza ten element do perfekcji. Natomiast jeśli sięgnie się do wcześniejszych meczów, gdy był młodym zawodnikiem, to można wyłapać jego katastrofalne błędy. To jest kwestia treningu i wiary trenera oraz zawodnika, że to co robią przyniesie efekty.

Czy bramkarze są poddani największej presji spośród wszystkich zawodników, którzy występują w meczu?
- Myślę, że każdy tworzy sobie swoją presję i trudno mi powiedzieć, jak to do końca jest. Są tacy bramkarze, którzy w ogóle "nie mają" układu nerwowego.

Mówi się, że dobry bramkarz i lewoskrzydłowy powinien być szalony. Jest w tym coś?
- Myślę, że to się zmienia na przestrzeni lat. Do piłki trafiają coraz bardziej inteligentni ludzie, ponieważ wymaga ona więcej myślenia, koncentracji i gry kombinacyjnej. Nie wystarcza tylko talent... Być może wzięło się to z tego, że ta pozycja wymaga sporo odwagi i wsadzenia głowy tam, gdzie inni nie wstawiliby nogi. Myślę, że w tym jest trochę tego "szaleństwa", choć dla mnie to odwaga. Na boisku bramkarz powinien odznaczać się charyzmą i cechami przywódczymi.



Wszyscy bramkarze Piasta Dobrivoj Rosov, Jakub Szmatuła i Jakub Freitag są poza boiskiem bardzo spokojni i stonowani. Podczas meczu jest zupełnie inaczej. Czy to jest właśnie ten element charyzmy, który się wtedy włącza?
- Tak. Gdyby u bramkarza poziom pobudzenia był mocny już przed meczem, to podczas spotkania mógłby stracić kontrolę i nie panować nad tym co robi. Myślę, że spokojne usposobienie naszych bramkarzy ułatwia im pracę i skuteczność gry. Bramkarze są różni i to się też zmienia. Niektórzy są flegmatykami, ale w bramce potrafią wyzwolić w sobie mnóstwo energii. Inni z kolei są cholerykami, a w bramce imponują spokojem. Każdy bramkarz ma swój styl bronienia. Nie ma dwóch takich samych zawodników, każdy szuka skutecznej motywacji i koncentracji podczas meczu. Są tacy, którzy nie krzyczą i skupiają się na piłce, a także tacy, którzy muszą cały czas się pobudzać i nakręcać. To indywidualna sprawa, żeby utrzymać pełną koncentrację przez cały mecz.

Spójrzmy na bramkarzy z lat dziewięćdziesiątych. Fabien Barthez, Peter Schmeichel czy Oliver Kahn... To byli prawdziwi boiskowi wariaci.
- Tak, to prawda. Dzisiaj jest natomiast więcej spokojnych bramkarzy. Hugo Lloris czy Thibaut Courtois. Wcześniej był Edwin van der Sar, który był chyba jednym z pierwszych tego typu golkiperem.

Neuer chyba też jest takim zawodnikiem?
- No tak, on też. Wydaje mi się, że obecnie tendencja jest taka, żeby bramkarz był stonowany. To wynika z większej szybkości i intensywności gry, co wymusza utrzymanie koncentracji na najwyższym poziomie.

Bramkarze coraz częściej są "pod grą"...
- Kiedyś wystarczyło kierować grą defensywną, a teraz trzeba samemu być obrońcą oraz dużo więcej czytać gry i w niej uczestniczyć. Podobnie środkowi obrońcy. Oni również nie są nadpobudliwi, a bardziej stonowani. Muszą dobrze czytać grę i odpowiednio się ustawiać. Nerwowy obrońca to gwarantowany rzut karny (śmiech). Inna rzecz jest taka, że im wyższy poziom, to bramkarz mniej musi ingerować w ustawienie linii defensywnej.

Jak w obecnych czasach wygląda zawód trenera bramkarzy? To cały czas szukanie nowinek, szkolenie się, rozwijanie? Nie da się chyba opierać tylko i wyłącznie na instynkcie? Franciszek Smuda powiedział, że dobrych piłkarzy poznaje po tym, jak wchodzą po schodach...
- To fantastyczny dar (śmiech). Ja bym się natomiast nie odważył. Mam teraz okazję uczestniczyć w kursie Goalkeeper Coach UEFA A, to super sprawa móc podnosić kwalifikacje, ale przede wszystkim człowiek najwięcej uczy się z rozmów i wymiany doświadczeń z innymi trenerami bramkarzy. Obserwuję także najlepszych zawodników na tej pozycji na świecie. Mocno zmieniają się choćby takie elementy jak sposób obrony w sytuacjach sam na sam. 

Jak ten element wygląda u naszych zawodników?
- Kuba ma doświadczenie i umiejętność czytania, gdzie przeciwnik może uderzyć. Jego technikę porównałbym do tej Olivera Kahna. Dobrovoj natomiast w tym elemencie przypomina mi Davida De Geę. 

Rozmawialiśmy o nowinkach, konferencjach... Jak dużo dała panu praca z dziećmi?
- Bardzo wiele. Chodzi przede wszystkim o aspekt psychologiczny, czyli o umiejętność podejścia do różnych ludzi i charakterów. W pracy z dziećmi trzeba być kreatywnym i cierpliwym. Powinno się dbać, żeby trening nie był nudny, miał odpowiednią dynamikę. Każde zajęcia musza być inne i muszą być nową historią. Bez tego doświadczenia na pewno trudniej by mi było teraz pracować. Człowiek uczy się całe życia, a to doświadczenie pozwoliło mi skorygować wiele błędów. Wydaje mi się dzięki temu potrafię poprawić skuteczność gry bramkarza. Te detale mogą później decydować o punktach.

Wiadomo nad czym zawodnicy z pola pracują podczas obozów przygotowawczych. Najpierw wytrzymałość i siła, a później technika i taktyka. Jak jest z bramkarzami?
- Podobnie jak u zawodników z pola. W okresie przygotowawczym zaczęliśmy od podbudowy wytrzymałości i zwiększenia siły. Teraz jesteśmy na etapie schodzenia z obciążeń, a następnie przejdziemy do etapu pracy nad szybkością i szybkością reakcji. Cały czas pracujemy także nad elementami techniki specjalnej. Oczywiście, te wszystkie cechy trzeba podtrzymywać w okresie startowym.

Teraz ropoczęły się sparingi. Czy w tym okresie treningi jakoś się zmienią?
- Ważna jest korelacja pracy bramkarzy z zespołem i dostosowania obciążeń treningowych do tego, co pierwszy trener planuje zrealizować podczas swoich zajęć. Ważna jest komunikacja z trenerem - na przykład nie dopuszczamy do przeciążeń bramkarzy w dniu przedmeczowym. To niełatwe zadanie, bo bramkarze z jednej strony muszą wykonać dużą pracę fizyczną, a z drugiej - muszą dobrze wypaść podczas spotkania. To bowiem swoją postawą w sparingach walczą o miejsce w bramce.

Na koniec chciałbym zapytać o pańską karierę piłkarską. Nie zapytam jednak czy był pan lepszym piłkarzem czy trenerem... tylko o jest pan lepszym szkoleniowcem niż zawodnikiem?
- Dziś jestem trenerem w Ekstraklasie. Jako zawodnik nigdy nie miałem okazji zadebiutować na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Kilka razy siedziałem na ławce rezerwowych w GKS-ie Katowice, gdy zdobywali wicemistrzostwo Polski. W bramce grali wówczas Mirosław Dreszer i Janusz Jojko, a trenował nas Franciszek Sput. Dostałem kilka powołań do reprezentacji młodzieżowych. To było apogeum mojej kariery. Później była ówczesna trzecia liga oraz studia, do których zmotywowała mnie żona za co jestem jej bardzo wdzięczny. Na pierwszym miejscu postawiłem więc na naukę. Nie żałuję swoich decyzji. Dzisiaj mogę zrealizować wszystko to, co chciałem osiągnąć jako piłkarz. Spełniam się w tym w zupełności.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA