Rusov: Najważniejsza jest rodzina

31
sty

- Myślałem, że początek będzie łatwiejszy. Trochę mnie to przerosło. Nie byłem zawsze w stu procentach skoncentrowany na grze, dlatego przeplatałem gorsze mecze lepszymi - mówi Dobrivoj Rusov w bardzo szczerym wywiadzie dla piast-gliwice.eu. Słowak opowiada również o rywalizacji w bramce i rodzinie, która jest dla niego najważniejsza. 

Rodzina

Dla naszego bramkarza najważniejszą rolę w życiu odgrywa rodzina. W rozmowie z nami, kiedy wspominał o swojej żonie i córeczce, rozpierała go duma. - Z Lucią poznaliśmy się 31 grudnia 2011 roku.  Pojechałem z przyjaciółmi świętować Nowy Rok i Lucia też tam była. Jak się okazało - mieliśmy wspólnych znajomych. Od razu między nami zaiskrzyło. Jesteśmy razem ponad cztery lata, a od września 2013 jesteśmy małżeństwem. W 2014 roku na świat przyszła córeczka Melissa - mówi Dobo.

- Byłem w szpitalu. Mocno zdenerwowany.  Nie mogłem jeść, ani spać. To był chyba mój najcięższy dzień w życiu. Czułem jakby od tamtego dnia zależała cała moja przyszłość. Melissa urodziła się przez cesarskie cięcie około godziny 10:00. Mieliśmy bardzo dobrego doktora i na szczęście wszystko dobrze się skończyło - wspomina Słowak.

- Kiedyś na początku kariery bywałem nerwowy przed meczem. Bywało, że nie mogłem spać. Ale teraz przedmeczowy stres nie ma dla mnie porównania do dnia, w którym na świat przyszła moja córka. Owszem, wciąż jest nerwowo. Chcę, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik i żeby trenerzy byli zadowoleni… ale to co się działo w dniu narodzin Melissy, to był jakiś kosmos - podkreśla.


Trudne początki
Dobo do Polski przyjeżdżał jako podstawowy zawodnik Spartaka Trnava. Zarówno on jak i klub z Gliwic wiązali z transferem wielkie nadzieje. Początki nie należały jednak do najłatwiejszych. Teraz, kiedy uspokoił sytuację rodzinną i wszystko poukładał, może ze spokojem myśleć o grze w piłkę.

- Myślałem, że początek będzie łatwiejszy. Trochę mnie to przerosło, nie byłem zawsze skoncentrowany, dlatego przeplatałem gorsze mecze lepszymi. Po słabych czułem się bardzo źle. Rozmawiałem wtedy z Dusanem Kuciakiem, który jest moim kumplem od wielu lat. Mówił mi, że początki zawsze są trudne, pocieszał mnie. Podkreślał, że potrzebuję czasu i wkrótce pokażę pełnię swoich możliwości. Myślę, że teraz wszystko już sobie poukładałem. Jakbym wszedł na boisko, to moja gra wyglądałaby zupełnie inaczej - wspomina Rusov.

- Zmiana otoczenia była dla mnie najtrudniejsza. Nowy zespół, w którym trzeba było się zaaklimatyzować. Miałem na głowie życie rodzinne i dla osoby w moim wieku nie było to łatwe. Dużo się działo wokół mnie. To było widać w meczach, w których występowałem. Nie były tak idealne jak chciałem, ale już po pół roku czułem się lepiej. Już wtedy wszystko było dla mnie naturalne, czułem się jak w domu - tak jak wcześniej w Trnawie - dodaje dwudziestotrzylatek. 

- Gliwice to bardzo fajne miasto. Przyzwyczailiśmy się już do życia w Polsce i dobrze nam się tutaj mieszka. Mamy nawet swoje ulubione miejsca, kawiarenki, gdzie chodzimy we trójkę. Place zabaw, gdzie Melissa może trochę poszaleć. Ważne, żeby poznawała świat i rozwijała się tak jak do tej pory. Chcę, żeby moje dziewczyny były szczęśliwe - mówi bramkarz.

Rękawice
Dobrivoj na swoich rękawicach na wypisane dwa imiona - żony i córki. Jak podkreśla - są to dla niego dwie najważniejsze osoby w życiu.

Rywalizacja

Słowak o pozycję w bramce rywalizuje z Rafałem Leszczyńskim i Jakubem Szmatułą, który rozgrywa sezon życia. O wyjściową jedenastkę nie jest więc łatwo.

- Kuba broni naprawdę świetnie. Jednakże my też musimy utrzymywać wysoką formę, żeby czuł nasz oddech na plecach. Uważam, że praca z trenerem Smudą i rywalizacja we trzech, Kubie bardzo pomaga. Decyzja o tym kto zagra należy do trenera. Numerem jeden jest teraz Jakub, ale my musimy być zawsze przygotowani i w stu procentach pewni swoich umiejętności. W trzech pchamy ten wózek, a to wszystko dla dobra zespołu - mówi Dobrivoj.

- Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, ale rywalizacja między nami musi być. Gdybyśmy byli słabi, a on był zbyt spokojny, że nie musi tak wybitnie bronić, bo i tak nie straci pozycji, to byłoby złe dla całej drużyny. To taka układanka, w której wszystko musi do siebie pasować - dodaje.

Jak uważają eksperci Dobo jest bardzo dynamicznym bramkarzem, a jego młody wiek pozwala rokować bardzo ciekawą przyszłość.  

- Robię swoje. Pracuję ciągle nad pewnością siebie i techniką. Bardzo poprawiłem ostatnimi czasy grę nogami. To ogromna zasługa trenera Smudy, który pokazał mi trochę z innej strony trening bramkarski. Inny niż na Słowacji. Nie mowię, że tam byli źli trenerzy, ale jest jednak różnica miedzy Polską a Słowacją - zaznacza bramkarz.

Winny golkiper
- I zazwyczaj jak drużyna traci bramkę, to winą obarcza się bramkarza. Kiedy jeszcze ten mecz się przegrywa, to również wszystkie gromy spadają na golkipera. Chyba że zostaje bohaterem (śmiech). Jednakże ci, co znają się na piłce, wiedzą, czy ten strzał był w ogóle do obrony - uśmiecha się Rusov.

Na pytanie, co wymaga największej poprawy w jego przypadku odpowiada, że koncentracja. - Muszę być pewny siebie i zawsze w pełni skoncentrowany. Muszę więcej grać. Dużo ćwiczeń robiłem też z wprowadzeniem piłki do gry, a nie żeby bić przed siebie, jak w meczu z Jagiellonią. Nie chcę już tego rozpamiętywać. Muszę zrobić wszystko, żeby nie popełniać więcej takich błędów - wspomina wyraźnie zły na siebie Słowak.

Inny na boisku - inny w bramce
- Poza boiskiem mam bardzo dużo spokoju. Jak jest mecz to ciężko się nie denerwować. W treningu jak coś nie wyjdzie, to bardzo chcę się poprawić. Denerwuje mnie, kiedy popełniam ten sam błąd któryś raz z kolei. Czasami chyba za bardzo chcę. Ale zawsze na treningu muszę pokazywać, że jestem lepszy. Tak ma każdy bramkarz - mówi.
 
- Dzięki temu, ze jest nas trzech równorzędnych, to łatwiej jest podnosić nam umiejętności. Myślę, że wszyscy jesteśmy gotowi do bronienia w meczach. Dla trenera to komfort. Zawsze jest bramkarz i drugi, który jest w optymalnej dyspozycji. Nawet jak ten trzeci ma kontuzję. Trzeba być lepszym od swojego partnera. To nas zawsze motywuje. Nie możemy odpuścić nawet jednego dnia, a  mieć gorszy tydzień - to nawet nie do pomyślenia - kończy Dobrivoj Rusov.

Biuro Prasowe
GKS Piast S.A.