Murawski: Zwycięstwo w Turnieju Czterech Narodów? To niezapomniane chwile!

31
mar
W piątek piłkarska reprezentacja Polski U-20 odniosła bardzo ważne zwycięstwo w ostatnim spotkaniu Turnieju Czterech Narodów. Wygrana nad Niemcami przypieczętowała triumf młodych Polaków w tej imprezie. Była to pierwsza w historii wygrana Polski w TCN.
 
Jakie to uczucie wygrać w Niemczech z drużyną, której trzon stanowią Mistrzowie Europy U-19 z 2014 roku?
- Niemcy cztery ostatnie lata z rzędu odnosili zwycięstwa w tym turnieju. Dlatego radość z tej wygranej była tym większa. Gdy po spotkaniu patrzyłem na twarze swoich kolegów, trenerów, wiedziałem, że przeżywamy niezapomniane chwile. Po raz pierwszy w historii triumfowaliśmy w Turnieju Czterech Narodów. Każde spotkanie było bardzo ważne, ale ten ostatni mecz z Niemcami był dla nas jak finał. Zwycięstwo w nim było wisienką na torcie. 
 
Udowodniliście tym spotkaniem, że zasłużyliście na wygraną w turnieju, ale samo starcie z Niemcami nie było łatwym spotkaniem...
- Żaden z meczów, także ze Szwajcarami, czy to Włochami, nie był łatwy. Na spotkanie z Niemcami mieliśmy jednak pomysł i swój plan wykonaliśmy w stu procentach. Trener przed spotkaniem uczulał nas na to, abyśmy się zbyt wcześnie nie odkrywali. Niemcy to drużyna, która lubi prowadzić grę, więc nie mogliśmy z nimi grać otwartej piłki. Tak było i w tym spotkaniu. Jednak my zagraliśmy dobrze jako drużyna, mądrze się ustawialiśmy i czekaliśmy na swoje momenty. One w końcu przyszły i dwie z kontr, które wyprowadziliśmy, zakończyły się naszym bramkami. 
 
Niemcy swojego gola strzelili, gdy przegrywali już 0-2. Dodatkowo bramka ta padła dopiero po rzucie karnym. To sporo mówi o przebiegu spotkania.
- Niemcy nie byli w stanie nam poważniej zagrozić. Byliśmy w tym spotkaniu prawdziwą drużyną. Zresztą, jak pokazały analizy, w poprzednich meczach również naszą najsilniejszą stroną była skuteczna gra całego zespołu. Nasi rywale swoich szans szukali więc w stałych fragmentach gry. Po jednym z rzutów wolnych piłka została wstrzelona w nasze pole karne, tam zrobiło się zamieszanie i sędzia podyktował rzut karny. Nawet nie wiem czy była "jedenastka", ale nie zmienia to faktu, że gola straciliśmy dopiero po strzale z rzutu karnego. Z gry Niemcy nie mieli żadnych sytuacji.
 
Im bliżej końca turnieju, tym mocniejsza była twoja pozycja w reprezentacji, gdzie stałeś się zawodnikiem podstawowej jedenastki. W pierwszym składzie na mecz z Niemcami również widniało nazwisko Murawski. Spotkanie to dograłeś do ostatniej minuty.
- Wcześniej moja gra zależna była od mojego stanu zdrowia, od mojego samopoczucia na boisku... Zdarzało się, że wchodziłem dopiero z ławki albo grałem do 60-70 minuty i trener podejmował decyzję o zmienieniu mnie. W meczu z Niemcami graliśmy dobrze jako drużyna. Każdy z zawodników, który był na boisku był ważny i wykonywał dobrą pracę. Zmiany, na które zdecydował się selekcjoner, miały wnieść na boisko nieco świeżości oraz determinacji. Ja jednak pozostałem na placu gry do ostatniego gwizdka sędziego.
 
Reprezentacje prowadzone przez Marcina Dornę znane są z dużej konsekwencji taktycznej. Ten trener przywiązuje dużą rolę do taktyki oraz ściśle ustalonych zadań zawodników na boisku. Czy zgodzisz się z takim postawieniem sprawy? 
- Każdego przeciwnika w turnieju mieliśmy dokładnie rozpracowanego przed meczem. Mieliśmy świadomość, co potrafią nie tylko Niemcy, ale i Szwajcarzy oraz Włosi. Co za tym idzie - wiedzieliśmy jak się zachowywać na boisku. W spotkaniu z Niemcami zagraliśmy to - co jak pokazały analizy - wychodzi nam najlepiej, czyli ustawiliśmy się na defensywę i grę z kontry. Wiedzieliśmy, że nawet remis w ostatnim spotkaniu daje nam końcowy triumf, ale my chcieliśmy ten mecz wygrać i na to się nastawiliśmy.
 
Zdradź proszę, co działo się w szatni po końcowym gwizdku sędziego, gdy już wiedzieliście, że wygraliście turniej. 
- Powiem szczerze, że była radość, ale krótka. Chwilę pośpiewaliśmy, pocieszyliśmy się... ale szybko też spakowaliśmy się w drogę powrotną do Polski. Czekały nas cztery godziny podróży, więc nie chcieliśmy za długo siedzieć w Jenie. W autobusie był czas na dalszą część śpiewów, ale i na rozmowy i analizy spotkań. Wspominaliśmy cały turniej... ale to już przeszłość. Dziś każdy z nas jest już w swoim klubie. Ja już teraz patrzę na grę w Piaście. Chciałbym dodać swoją grą jakąś wartość w klubie. Przede wszystkim musimy zacząć wygrywać, to jest teraz dla mnie najważniejsze.
 
Mówisz, że wspominaliście cały turniej. A co dla ciebie, osobiście, będzie najlepszym wspomnieniem tej imprezy?
- Jeśli miałbym wybrać jedno... To myślę, że byłby to gol, którego udało mi się strzelić w spotkaniu ze Szwajcarią. Wszedłem z ławki i chwilę później zdobyłem bramkę, która dała nam remis w tym meczu. Jednak tych dobrych chwil było dużo więcej. Mam na myśli choćby zwycięstwo z Włochami na ich terenie 3-1 czy właśnie wygrana w Niemczech 2-1. To były dla mnie bardzo ważne mecze, bo odnieśliśmy zwycięstwa z trudnymi rywalami.

Biuro Prasowe 
GKS Piast S.A.