Korun: W szatni panowała kompletna cisza

25
paź
- Szczerze przyznam, że jesteśmy po prostu zawiedzeni tym wynikiem. Po końcowym gwizdku w szatni panowała kompletna cisza. Nikt nie śmiał się odezwać, każdy chciał pozostać sam na sam ze swoimi myślami. Bardzo nas to boli, że po raz kolejny wyjeżdżamy z Gdańska pokonani - podzielił się pomeczowymi przemyśleniami Uros Korun. 
 
W niedzielę w ramach 13. kolejki LOTTO Ekstraklasy Niebiesko-Czerwoni zmierzyli się na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Po zaciętym pojedynku ulegli gospodarzom 2-3. - Nie mogę być zadowolony z tego rezultatu. Uważam, że zagraliśmy naprawdę dobre spotkanie, a do momentu pierwszego trafienia Flavio Paixao momentami nawet byliśmy lepsi. Po jego stracie zaczęliśmy się jednak gubić, popełniać coraz więcej błędów i w rezultacie oddaliśmy im komplet punktów. To właśnie boli nas najbardziej. Mamy świadomość, że biorąc pod uwagę nasze umiejętności mogliśmy wywieźć z Gdańska choć oczko, a wracamy do domów z pustymi rękami - powiedział po końcowym gwizdku Uros Korun. 
 
- Moim zdaniem pokazaliśmy ogromną wolę walki. Chcieliśmy udowodnić, że Piast zasługuje na wyższe miejsce w tabeli i w każdym kolejnym spotkaniu, nawet jeżeli jedziemy do lidera, zamierzamy zrobić wszystko, aby zwyciężyć. Mam wrażenie, że nam się to udało. Nie wystraszyliśmy się ich, a wręcz przeciwnie - chyba nieco zaskoczyliśmy ich naszą otwartością. Dawaliśmy z siebie wszystko, co przyniosło nam prowadzenie - mówił Słoweniec. 
 
Piast długo prowadził po bramce Sasy Ziveca. Pod koniec spotkania wyrównał jednak Flavio Paixao. Bez skrupułów z jedenastego metra pokonał Jakuba Szmatułę, zdobywając tym samym drugą bramkę dla Lechii. - Po rzucie karnym w wykonaniu Flavio w naszą grę wdarła się jednak nerwowość. Teraz ciężko mi na świeżo powiedzieć, dlaczego tak się stało. W najbliższych dniach na spokojnie to przeanalizujemy i mam nadzieję, wyeliminujemy błędy z naszej gry. 
 
- Gdy Lechia wyrównała wciąż osobiście wierzyłem, że możemy jeszcze odwrócić losy tego spotkania. Miałem nadzieję, że uda nam się zdobyć gola i przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Tak się jednak nie stało. Zwyciężyła Lechia, która po raz kolejny udowodniła jak mocna jest w tym sezonie. Jeżeli tylko da im się szansę, od razu ją wykorzystują. My niestety takową im podarowaliśmy, a teraz ponosimy tego konsekwencje - stwierdził defensor Niebiesko-Czerwonych. 
 
- Ta porażka to efekt zbyt dużej ilości błędów po naszej stronie - diagnozował problem Korun - chwilami wyglądaliśmy naprawdę groźnie, dobrze czuliśmy się zwłaszcza w defensywie blokując ich kolejne ataki. Z czasem zaczęliśmy podejmować jednak nietrafione decyzje, indywidualne błędy, które owocowały zagrożeniem pod naszą bramką. Jakub Szmatuła znowu rozegrał naprawdę przyzwoity mecz, ale nie udało mu się uratować nas przed porażką. Szkoda, że oddaliśmy im te trzy punkty. Teraz pozostaje nam wyciągnąć wnioski i skupić się na kolejnych spotkaniach. 
 
- Szczerze przyznam, że jesteśmy po prostu zawiedzeni tym wynikiem. Po końcowym gwizdku nikomu nie było do śmiechu. W szatni panowała kompletna cisza. Nikt nie śmiał się odezwać, każdy chciał pozostać sam na sam ze swoimi myślami. Bardzo nas to boli, że po raz kolejny wyjeżdżamy z Gdańska pokonani. Tym razem byliśmy bardzo blisko. I to chyba jest najgorsze - mamy świadomość, że nie tylko powinniśmy zwyciężyć, ale i mieliśmy tą wygraną na wyciągnięcie ręki, a mimo to wracamy z niczym.
 
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem gliwiczan trapiły ogromne problemy kadrowe. Z powodu kontuzji poza osiemnastką znaleźli się Marcin Pietrowski oraz Maciej Jankowski, natomiast kapitan Piasta Radosław Murawski wypadł w ostatniej chwili z powodu choroby. - Jasne można byłoby szukać usprawiedliwień tej porażki. Mógłbym powiedzieć, że zabrakło nam Marcina Pietrowskiego, Macieja Jankowskiego czy Radosława Murawskiego. To świetni zawodnicy, którzy zawsze wnoszą sporo do naszej gry. Takie wymówki nie mają jednak sensu. Po to jest nas w składzie 25, żebyśmy nawet w sytuacji kontuzji kilku z nas, nadal zdobywali ligowe punkty. Każdy musi być gotowy, żeby wskoczyć do składu i dać z siebie wszystko na boisku. Ci, którzy pojawili się na nim dzisiaj zaprezentowali się z dobrej strony. 
 
Już w pierwszej połowie sytuacja kadrowa Piasta jeszcze się pogorszyła. Urazu doznał Sandro Gotal, który zmuszony był wcześnie opuścić murawę. - Oczywiście zmartwiłem się kontuzją Sandro, ale wiedziałem, że nawet bez napastnika potrafimy strzelać gole. Zresztą już w starciach z Arką i Ruchem to głównie obrońcy wpisywali się na listę strzelców. Dlatego wiedziałem, że bez nominalnego napastnika nie jesteśmy wcale na straconej pozycji. Potrafimy atakować całym zespołem, co przynosi efekty. Dzisiaj to ja oraz Sasa Zivec zdobyliśmy trafienia, ale na dobrą sprawę każdy z nas potrafi zaskoczyć przeciwnika i bezpośrednio zadecydować o końcowym rezultacie.
 
- Przed nami jeszcze bardzo dużo spotkań, także nie ma co spuszczać głowy i się poddawać. Wszystko w naszych nogach, musimy tylko zacząć wygrywać. Przy tak małych różnicach punktowych pomiędzy kolejnymi zespołami, mamy jeszcze szansę dostać się do górnej ósemki i powalczyć o najwyższe cele. Nie możemy już pozwolić sobie jednak na potknięcia. W piątek czeka nas mecz z Bruk-Betem. Ponownie zrobimy wszystko, aby zwyciężyć. Obyśmy tym razem osiągnęli sukces - zakończył Uros Korun. 
 
Biuro Prasowe
GKS Piast SA